To nieprawdopodobne, że prędzej nie odkryłam tego fantastycznego panaceum na deszczową aurę i pochmurny dzień... Najpierw wspólnie uszyliśmy dyniową czapeczkę, później śmialiśmy się z efektu przeglądając się w lustrze, zaraz po tym obserwowałam małą, radosną, biegającą po domu dynię żeby ostatecznie zostać mamą... rzecz jasna mamą dynią. Poniżej prezentuję efekt naszej wspólnej zabawy przy maszynie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz